field recording

sound design

experimental music

sound art

field recording

sound design

experimental music

sound art

field recording

sound design

experimental music

sound art

field recording

sound design

experimental music

sound art

field recording

sound design

experimental music

sound art

field recording

sound design

experimental music

sound art

field recording

sound design

experimental music

sound art

field recording

sound design

experimental music

sound art

field recording

sound design

experimental music

sound art

field recording

sound design

experimental music

sound art

field recording

sound design

experimental music

sound art

field recording

sound design

experimental music

sound art

Wiatr, który zabrał nam zimę

„Wiatr, który zabrał nam zimę” to tytuł najnowszego albumu, który ma premierę 1 stycznia 2024 roku. Zawiera 4 utwory, które zostały nagrane 24 i 25 grudnia 2023 roku.

Tytuł albumu nawiązuje do wydanego w 2018 roku albumu pt. „Wiatr, który przyniósł nam zimę”. Pod odtwarzaczem znajduje się tekst wyjaśniający każdy z utworów. Zapraszam do odsłuchu i lektury!

Słowo o“Wiatr, który zabrał nam zimę I” oraz “Wiatr, który zabrał nam zimę II”

Na tegoroczną Wigilię wybrałem się do rodzinnego domu, gdzie spędzałem czas z najbliższymi. W 2018 roku, w tym samym domu, który wówczas stał pusty, nagrałem „Wiatr, który przyniósł nam zimę”. W 2023 roku po kolacji wigilijnej wyszedłem na pole, by się przewietrzyć. Nagrania zatytuowane „Wiatr, który zabrał nam zimę I i II” zostały wykonane wokół w/w domu. Z rynien spadała ciężka woda, zacinał zimny wiatr.

Poranek 24 grudnia 2023 roku przywitał nas zimą jak z katalogu reklamowego. Przez całą noc intensywnie padał śnieg. Na podjeździe było 30 cm ciężkiej wilgotnej pokrywy. Niechętnie wyszedłem na pole odśnieżyć obejście. Ze strzech ściekała do rynien woda, na drodze głównej było błoto pośniegowe. Wiał mocny wiatr. Była odwilż. Ten sam śnieg, który w takiej obfitości spadł w nocy w ciągu doby niemal zniknął. Niepocieszeni turyści, którzy przyjechali na świąteczny wypoczynek zaznać świąt w zimowej scenerii! Drodzy państwo: tak właśnie będzie wyglądać zimowa sceneria, tzn. kapryśnie, wietrznie, błotniście, mokro. Na inną zimę nie zasłużyliśmy. Wracajcie do domów.

Słowo o intermezzo “Przedsionek Kościoła pw. świętej Anny w Zębie na pół godziny przed pasterką”

Zaoferowałem zaprzyjaźnionemu zespołowi góralskiemu, że nagram oprawę muzyczną, którą przygotowali na tegoroczną pasterkę. Dostałem zgodę. Do kościoła pw. świętej Anny w Zębie dotarłem o wiele za wcześnie. Wszedłem do otwartego przedsionka, który zachwyca surowością desek, sporą kubaturą i ogólnym ascetyzmem. W zasadzie jedyną ozdobą pomieszczenia jest wielki, dawno nie czyszczony obraz Chrystusa wskazującego na swoje serce. A może to późna pora i oszczędne światło sprawiają, że obraz wydaje się być brunatnoszary? A, i jest jeszcze imponująca kunsztem tutejszych snycerzy kropielnica, lecz nie jest tak wieloznaczna jak ten obraz wiszący nad wejściem do nawy głównej.

W trakcie oczekiwania na organistę, który otworzy chór przysiadłem na jednej z zaledwie paru ławeczek tego przechodniego miejsca. Ciągle słychać było nadmuch pieca, który rozprowadzał po kościele ciepłe powietrze. Co jakiś czas ktoś otwierał drzwi, które zamykały się z trzaskiem przez przeciąg. Na polu wiał wiatr, słychać go w niektórych momentach nagrania.

Zaczęli zbierać się ludzie. Młodzi chłopcy, którzy po pasterce chcieli jak najprędzej wyjść ze świątyni na podłazy – tradycyjny obchód kawalerów po domach panien – postanowili zostać w przedsionku. Adwent się skończył, można rozpocząć romanse. Zaczęli schodzić się zespolany – członkowie zespołu góralskiego, śpiewacy, śpiewaczki, muzykanci i muzykantki. Szepty stawały się coraz bardziej znaczące. Ośmielone gęstniejącym tłumem stadko zaczęło szeptać gęściej i głośniej. Z tego nagrania wyciąłem fragment rozmowy. Uznałem, że publikacja tej wymiany zdań będzie naruszeniem prywatności. Na usuniętym fragmencie muzykanci umawiali się na granie w karczmie. Po świętach Bożego Narodzenia sezon turystyczny w pełni, a zarabiać trzeba.

Jęknął mechanizm wprawiający w ruch dzwony. Dzwonnica oddzielona jest od kruchty zaledwie deskowaniem sufitu, więc zaraz można było usłyszeć donośne dzwony. Za pół godziny pasterka. Organista przyszedł i otworzył drzwi od chóru. Czas rozpocząć pracę.

Słowo o “Wiatr, który zabrał nam zimę III”

Z pasterki wracałem przez Gubałówkę. Nieprzypadkowo wybrałem właśnie to położone dosyć wysoko miejsce. Wiedziałem, że w nocy, w środku wichury nie zastam tam ludzi, tylko wiatr rozbijający się o ustroje przemysłu turystycznego. Schowałem się pod dachem restauracji, która według recenzji uchodzi za bardzo drogą, za to podającą niesmaczne jedzenie. Wiatr nadymał folie banerowe PCV, markizy nad ławami i stołami lokali z widokiem na panoramę nieszczęsnych Tatr. Gwizdał między budami z pamiątkami, kręconymi ziemniakami, kurtoszkołaczami. Wkrótce jednak zostawiłem samym sobie i za sobą te niezwykłe szumy. Wybrałem wygodę ciepłego łóżka.