W trakcie eksploracji zachodniej granicy Tatr leżącej poza TANAPem i TPNem dotarłem w końcu do malowniczej Polany Molkówka. Jest to miejsce, które badam już od zimy 2024 roku, w tym roku zaś w większym zakresie zacząłem nagrywać tutejsze fenomeny. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na kontrast między atmosferą dźwiękową pomiędzy znajdującą się bardzo blisko Doliną Chochołowską, a Molkówką. Paradoksalnie Dolina Chochołowska, choć znajdująca się w parku narodowym jest zniszczona przez ekstensywny turyzm i bardzo hałaśliwa. Będąc w oddaleniu od Chochołowskiej słychać tłumy ludzi, samochody jadące na liczne u wloty doliny parkingi, muzykę mechaniczną z bud z małą gastronomią i pamiątkami, silnik ciągnika rolniczego przerobionego na pociąg. Molkówka zaś, na której kiedyś prowadzono wypas zwierząt, a która dziś jest celem wycieczek nielicznych rowerzystów, pieszych i myśliwych (na obrzeżach polany, 200 metrów w linii prostej od parku narodowego stoją ambony), a także miejscem, gdzie prowadzi się zrywkę i ścinkę drewna jest miejscem o wiele cichszym i lepszym do kontemplowania dźwięków.
Północną granicę polany wyznacza las rosnący na skalistych Siwiańskich Turniach. Przez Turnie przebiega również granica parku narodowego. Wędrując wzdłuż granicy natknąłem się na okazałą jodłę, która została zniszczona przez porywisty wiatr. Czasem mówi się, że “drzewo zostało złamane jak zapałka”, tutaj powiedziałbym, że drzewo rozpadło się na zapałki. A dokładniej różnej wielkości kawałki drewna, które zdobiły otoczenie wystającego ponad otoczenie pnia lub zwisały na nitkach włókien. Ledwie delikatny podmuch wzbudzał drzewo do grania, tej upiornej ready made harfy eolskiej.
Uznałem, że to doskonałe miejsce na nagranie. Może nie nagram fauny z mojej bucket listy (Molkówka to ważny korytarz ekologiczny dla wielu ssaków, również wilków i niedźwiedzi), ale za to nagram ciekawy soundscape wiatru, trzeszczącego drewna i nieodległego Chochołowskiego Potoku. Udało się, bo tej nocy zaczął delikatnie podwiewać wiatr. W pierwszej części nagrania dominuje stały szum Potoku Chochołowskiego, (bardziej słyszane w lewym kanale) oraz trzask drewna (więcej w kanale prawym). Ponad wszystkim zaś stały wiosenny wietrzyk.
W pierwszej części nagrania dynamika zdarzeń jest dokładnie tak jak ją opisałem powyżej. Dźwięki antropofonii praktycznie nie są słyszane przez większość nagrania. Wprawne ucho wychwyci być może wystrzały z broni myśliwych (podpowiem, że jeden z wystrzałów słyszalny jest w 3:23). Pierwsze oczywiste dźwięki biofonii pojawiają się dopiero w 9:11. Jest to psykanie słonki. Po jakimś czasie odgłos ten wraca i długo constans. Ciekawe wydarzenie dzieje się w 19:26 minucie nagrania: do mikrofonów podbiega jakieś zwierzę, po czym szelest cichnie. Ptasie radio rozpoczyna audycję mniej więcej w połowie nagrania, gdy odzywa się rudzik (23:54). Pierwszy śpiew ptaszka rozbudza kolejne głosy na polanie, w porębie, na grani i w lesie. Wkrótce dołącza do niego kos, być może paszkot, który tu licznie występuje. Nie ustają wiatr, potok i jodła. Długo nic, lecz nagle wlatuje w zasięg słuchu kukułka gdzieś od strony Magury Witowskiej. Po kukułce budzi się sosnówka, której nieustępliwa pieśń będzie słyszana głośno i ciąglę, a za nią prędko strzyżyk zaczyna swoje szybkie trele. Następnie w zawody staje mysikrólik, milknie zaś kukułka. Gęstnieje, gdy dołącza śpiewak, a sielanka przerwana jest przez samolot.
W tym momencie robię cięcie. Niechże ten widoczek (dźwiękoczek) sztucznie odcięty za pomocą początku i końca ma nas w swojej opiece, jakoby dzień się nie budził, a wraz z nim piekło majówki w górach.
Nagrano o brzasku (3:50-5:00) 2 maja 2025 roku na Siwiańskich Turniach w Tatrach Zachodnich.
Nie zastosowano żadnych cięć i overdubbingu. W edycji zastosowano kosmetycznie kompresję oraz equalizer.
Nagrano za pomocą: Usi Pro oraz Zooma F3
Album cover picture:
Wiosna na Huluszczyźnie